Najpóźniej 11 września pierwsi pasażerowie mają być odprawieni na nowym,
morskim przejściu granicznym na molo. Ceny biletów na statki wycieczkowe
niemieckiego armatora w przyszłym roku mogą być niższe, a rejsy będą
trwały o połowę krócej.
Jak okazało się,
podjęta we wtorek przez Radę Ministrów decyzja o utworzeniu przejścia, to
na razie zaakceptowanie rozporządzenia. Na dokumencie brakuje bowiem
jeszcze podpisu premiera.
- Pojawi się on w najbliższych dniach, jak tylko na rozporządzeniu
naniesione zostaną ostatnie poprawki - twierdzi Anna Bogusławska z biura
prasowego wojewody.
Obiecali
W Międzyzdrojach wszyscy mają jednak nadzieję, że to już kwestia tylko 2-3
dni. - Mamy taką obietnicę - mówi burmistrz Leszek Dorosz. - Powiedziano
nam, że najpóźniej 11 września przejście będzie mogło ruszyć. Nawet, jeśli
nie uda się skrócić wejścia w życie rozporządzenia o przejściu.
Według informacji uzyskanych przez nas od pułkownika Wojciecha
Lechowskiego z Komendy Głównej Straży Granicznej, nie ma jednak co liczyć,
że Rada Ministrów zgodzi się na skrócenie okresu oczekiwania na wejście w
życie rozporządzenia o otwarciu przejścia.
- Zacznie obowiązywać zgodnie z przepisami, czyli 14 dni od chwili
opublikowania w monitorze - mówi.
Najlepszy sprzęt
Cała infrastruktura przejścia jest już gotowa. Jak twierdzi zastępca
burmistrza Międzyzdrojów Bogusław Tomczyk, zainstalowany sprzęt jest
najnowocześniejszym na polskich przejściach tego typu. Kosztował 143 tys.
złotych.
- Takiego zażyczyła sobie straż graniczna i taki dostała - dodaje
burmistrz Leszek Dorosz.
Za wyposażenie zapłacił wojewoda. Z jego budżetu opłacane będzie też
bieżące utrzymanie przejścia - około 1500 złotych miesięcznie. Z kolei
koszt oddelegowania ze Świnoujścia do pracy w Międzyzdrojach
funkcjonariuszy do odprawy granicznej pokryje straż graniczna. Rocznie ma
to kosztować około 16 tys. zł.
- Otwarcie przejścia przyniesie nam same korzyści - cieszy się Tomczyk. -
Niemieccy turyści na pewno będą do nas chętniej i liczniej przyjeżdżali, a
właściwie przypływali.
Na większe zyski liczą także międzyzdrojscy handlowcy. - Jeśli statki będą
pływały codziennie, to będziemy mogli zarabiać na niemieckich turystach -
mówi pan Jan, który sprzedaje pamiątki i wyroby z bursztynu. - To byłoby
dobre szczególnie we wrześniu i październiku, kiedy polskich turystów jest
już mało. No, ale i w sezonie mielibyśmy większe zyski.
Krócej do Ahlbeck
Choć to już drugi stracony letni sezon, z otwarcia mola cieszy się również
niemiecki armator statków białej floty Adler-Schiffe, który właśnie z
myślą o zyskach na przewozach pasażerskich za własne pieniądze przedłużył
międzyzdrojskie molo. Przez dwa lata - jak twierdzi - nie tylko nie
zarabiał, ale tracił na tej inwestycji. Wszystko przez to, że z powodu
braku przejścia w Międzyzdrojach jego statki musiały w obie strony zawijać
na odprawę graniczną do Świnoujścia. To wydłużało rejs co najmniej o
godzinę, a to odstraszało turystów.
- Teraz rejs z Międzyzdrojów do Ahlbeck, Bansin czy Heringsdorfu będzie
trwał około godziny. W tym roku będziemy pływać do końca października.
Planujemy 4 rejsy dziennie - mówi Michał Niedźwiecki, przedstawiciel
niemieckiego armatora w Polsce.
W tym roku jednak na obniżenie cen biletów na niemieckie statki raczej nie
ma co liczyć. W tej chwili bilet z Międzyzdrojów do Ahlbeck (przez
Świnoujście) i z powrotem kosztuje 48 złotych. Nieoficjalnie
dowiedzieliśmy, że mają być obniżone do 36 złotych.
- Ale raczej dopiero od przyszłego roku. W tej chwili mamy kalkulacje
zrobioną na cały sezon. Robienie nowych wyliczeń tylko na kilka tygodni
rejsów nie ma sensu - mówi Michał Niedźwiecki.
Hanka Lachowska, 24 sierpnia 2006 r.

|